niedziela, 13 stycznia 2019

Trzy krótkie,trzy długie, trzy krótkie. Nielogiczność.

Istnieje w ogóle takie słowo, nielogiczność? Mam nadzieję, że jednak tak. Jestem idiotką, ale nie wszyscy muszą o tym od razu wiedzieć.
W każdym razie mam wam do zakomunikowania jedno: bycie pozbawionym chęci do życia i zakochanym jednocześnie to w chuj duża nielogiczność, taka która pociąga za sobą kolejne nielogiczności i sprawia, że w końcu nie potrafi się już odróżnić co jest już absurdem czy jeszcze nim nie jest. Nie polecam, 2/10, takie tkwienie w paranoi. Jak się da, uciekajcie od tego.
Powiedziałam wczoraj prawdę mojej Blondyneczce, mojej kochanej ślicznej przyjaciółce, która trwa tyle lat już przy mnie i zawsze mnie wspiera, postanowiłam mieć w dupie jej uczucia, zamiast chronić ją, zwłaszcza, że sama ma poważne problemy z życiem, postanowiłam, mimo całej miłości jaką do niej mam, powiedzieć jej, że planuję się zajebać. Czujecie tę nielogiczność? To właśnie się z tobą dzieje, kiedy na siłę próbujesz żyć dłużej, niż czujesz, że to taktowne. Pod pozorem ,,zasługiwania na prawdę" i innych sloganów z telewizji zaczynasz wpychać swój syf innym do gardła w nadziei, że się nie obrażą, a tobie to pomoże. A jak dociera do ciebie ten absurd, to sobie mówisz, że na pewno ci się zdaje, że nie może tak być.
Lama mi się wczoraj oświadczył przez telefon, heh to chyba też w pewnym stopniu nielogiczność. Milczałam, więc po jakiejś chwili powiedział, że to było głupie i żebym to zignorowała. Cóż, to nie dziwi mnie, skoro wiem, że tak naprawdę nie chciał by takiej żony jak ja, bo kto by chciał coś takiego jak ja w ogóle? Nawet ja sama siebie nie chce. Zastanawia mnie tylko, co by się stało, gdybym powiedziała ,,tak". Czy rzeczywiście ożeniłby się ze mną? Po to tylko, żebym nie skończyła ze sobą? Czy to rzeczywiście mogłoby tak daleko zajść? Ucieszyłam się, przyznaję. Kiedyś, zanim przyznałam się komukolwiek do tego, o czym myślę, często wyobrażałam sobie nasze życie po ślubie. Miałam nadzieję, że czeka nas kilka szczęśliwych lat, które będzie mógł wspominać, może jakieś dzieci, zanim ja przestanę wytrzymywać i wymknę się jemu i całemu życiu raz a dobrze. Dopiero później zaczęło do mnie docierać jak mało w tym logiki i jak okropnie złą rzecz planuję zrobić komuś, kogo podobno kocham. To się wiąże z tym, że powinnam go chronić, a nie ranić, prawda?
Kocham, nie podobno, tylko naprawdę. A jednak nie mogłam wykrztusić z siebie słowa, gdy spytał. Skoro miałby zostać wdowcem w krótkiej perspektywie, po co ta zabawa? - pomyślałam. A potem przepadło, zniknęło, ,,zignoruj to".
Dostrzegam tę nielogiczność, że mimo miłości, masa egoizmu we mnie i rzeczywiście byłabym w stanie dla własnej frajdy wyjść za niego i chwilę sobie pożyć z nim razem szczęśliwa, żeby potem mając go w dupie, zabić się i niczym już nigdy nie martwić. Ale pomyślałam, że skoro i tak się stąd zmywam, to by była dobra ostatnia rzecz, jaką bym mogła dla niego zrobić: ochronić go przed noszeniem obrączki na lewej ręce. Koniec końców, ,,dziewczyna mi umarła" zawsze lepiej brzmi niż ,,żona mi umarła", czyż nie? I myślę, że dobrze zrobiłam, że nie powiedziałam nic i on to odwołał, nawet jeśli to boli, bo cholernie bym chciała mieć takiego męża i tę chwilkę czasu z nim. Nie wiem ile, może kilka miesięcy, lat. Nieistotne, zadowoliłabym się chociaż chwilką.

I widzicie, to jest ta największa nielogiczność bycia żywym trupem. Potrzebujesz ludzi, kochasz ludzi, ale dlatego, że ich kochasz, opuszczasz ich. Żeby mieli chociaż szansę zapomnieć i kiedyś być szczęśliwi. I nic ci to nie pomaga, że kochasz tak naprawdę, nawet z wzajemnością. Cały czas musisz być samotny, aż w końcu znajdziesz w sobie odwagę by zrobić to, co masz zrobić. A potem wszystko już traci znaczenie.

Trzy krótkie, trzy długie, trzy krótkie. Wkurwiam się, że taki ze mnie tchórz i nie skoczyłam z okna wczoraj rano, przed tymi ,,oświadczynami". Ta cholerna romantyczna łajza jest pewnie gotowa jeszcze w mowie pogrzebowej powiedzieć, że byłam jego narzeczoną.

Jak to jest, że byłam czyjąś narzeczoną, a czuję się taka samotna?

Trzy krótkie, trzy długie, trzy krótkie. Jezu, mów do mnie coś, cokolwiek dziś. To uczucie opuszczenia mnie wykończy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz